A droga była dluga, stroma i bardzo kreta. Jechalismy szesc godzin i przez ten czas nie zdazylam przyzwyczaic się do wysokosci. Po drodze widzielismy Canion La Bufa gleboki na 1750m. To byla moja nagroda:)
Podczas, gdy moj poziom adrenaliny utrzymywal sie na stalym, wysokim poziomie pan kierowca na luzaka prowadzil samochod. Kiedy okazalo sie, ze mam aparat, dostalam miejsce obok kierowcy i wtedy poziom adrenaliny nieco sie podniosl. Mile bylo to, ze kiedy tylko przymierzalam sie do zrobienia zdjecia pan kierowca zatrzymywal sie na kilka sekund. Widoki byly jak nie z tej ziemi:)
Kiedy w koncu (!!!) dojechalismy na miejsce, przyszedl czas na szukanie noclegu. Wylapala nas pewna pani Monse, u ktorej udalo nam sie przenocowac za plowe ( a w sezonie za 1/3) ceny.
22 listopada obchodzi sie w Batopilas Dzien Muzyki. Tego wieczoru posluchalismy jak spiewja i graja prawdziwi Meksykanie.
Po zasiegnieciu jezyka okazalo sie, ze z wioski mozemy sie wydostac dopiero w poniedzilek ( przyjechalismy w piatek), bo niedziela to dzien wolny dla kierowcow. Czekajac na poniedzilek urzadzamy sobie rozmaite:) wycieczki, m.in. do oddalonej o 8 km wioski Satevo z Zaginiona Katedra. Szlismy tak i szlismy do tej katedry. Widzielismy kozy, kaktusy, kaktusy i kozy... i juz nam sie nie chcialo, az w koncu 30 min. od celu zlapalismy stopa:)
Poniedzialek. Przegapilismy pierwszy samochod do Creel o 5 rano (pol-swiadomie). Piec godzin pozniej przegapilismy drugi samochod (tym razem juz swiadomie), bo zdecydowalismy sie przebyc czesc kanionu na wlasnych nogach. Tylko dlaczego nie zdecydowalismy sie na to dzien wczesniej? :)
W takim razie szukamy smialka, ktory podejmie sie przeprowadzic Mexicano z gringo przez kanion...